niedziela, 12 marca 2017

Niedziela pod znakiem pralki....



     Zaczęłam od początku...miał być to początek blogowania od jakiegoś dobrego w treści wpisu. I nie mam teraz na myśli wpisu z wyższej półki.  Pisanej przez jakiegoś wybitnie zdolnego pisarza który takie felietony ma w najmniejszym palcu. Raczej...Miał być wpis o przedszkolu. O tym jak dzielniej idziemy do przodu mimo przeciwności losu a świadomość że życie odpuściło mi trochę przykrych doświadczeń spowoduje że zacznę na nowo doceniać małe rzeczy.
       Zaczęłam...Zaczęłam doceniać zdrowie kiedy znów serce zaczęło się potykać a niedzielny poranek zacznie się od Jelitówki. Ale doceniłam...Jeden tydzień wolny od chorób a nam było jakoś leżej.  Było...

      I chodź dzień nie zaczął się najlepiej a pogoda dalej nie dopisuje to pierwsza kanapka zjedzona przez mojego syna od samego rana była dobrym znakiem.  Dobry znak. To było to czego mi dziś brakowało.  I przynajmniej wiem że jutrzejszy dzień może wyglądać całkiem inaczej niż dzisiaj...Właśnie przez ten jeden dobry znak który tak naprawdę nie był czymś wielkim. :) 


                                                                                                                                             Pollina