niedziela, 12 marca 2017

Niedziela pod znakiem pralki....



     Zaczęłam od początku...miał być to początek blogowania od jakiegoś dobrego w treści wpisu. I nie mam teraz na myśli wpisu z wyższej półki.  Pisanej przez jakiegoś wybitnie zdolnego pisarza który takie felietony ma w najmniejszym palcu. Raczej...Miał być wpis o przedszkolu. O tym jak dzielniej idziemy do przodu mimo przeciwności losu a świadomość że życie odpuściło mi trochę przykrych doświadczeń spowoduje że zacznę na nowo doceniać małe rzeczy.
       Zaczęłam...Zaczęłam doceniać zdrowie kiedy znów serce zaczęło się potykać a niedzielny poranek zacznie się od Jelitówki. Ale doceniłam...Jeden tydzień wolny od chorób a nam było jakoś leżej.  Było...

      I chodź dzień nie zaczął się najlepiej a pogoda dalej nie dopisuje to pierwsza kanapka zjedzona przez mojego syna od samego rana była dobrym znakiem.  Dobry znak. To było to czego mi dziś brakowało.  I przynajmniej wiem że jutrzejszy dzień może wyglądać całkiem inaczej niż dzisiaj...Właśnie przez ten jeden dobry znak który tak naprawdę nie był czymś wielkim. :) 


                                                                                                                                             Pollina

12 komentarzy:

  1. Zdrówka jak najwięcej! I takiego podejścia do życia...

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuje za nowy adres :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. bo ważne by doceniać małe rzeczy...

    OdpowiedzUsuń
  4. Pisz, po prostu pisz to co czujesz, prosto z serca:)
    A takie małe rzeczy potrafią zrobić dzień:)
    Najlepszego na wiosnę!

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak bym czytała o sobie... serce znów daje o sobie znać, nie wiem czy nie zakwalifikują mnie do kolejnej ablacji... Rotawirus, którego Majka przyniosła ze żłobka uderzył najbardziej w męża...
    Ale też staram się szukac pozytywów :)
    Trzymajcie się zdrowo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te wirusy w tym roku to jakaś masakra. U nas z chorobami to do końca lutego walczyliśmy. Zdrowia :)

      Usuń